Zbliżał się koncert tria Stryjo w Muzycznej Kroplówce u Jadźki Kłapy i zastanawiałam się, co by tu upiec dobrego w ramach niespodzianki. Przypomniał mi się zimowy wieczór na początku roku 2020, kiedy w kawiarni na Próżnej pałaszowałyśmy z Jadzią bezę, a Radek wyjadał owoce (faza fascynacji kulkami – borówki, jagody, porzeczki). Niewiele myśląc udałam się na strony moich guru: Asi z kwestii smaku i Doroty (Moje Wypieki). Przeanalizowałam oba przepisy i ruszyłam do pracy. Beza wyszła perfekcyjna. Oczywiście zapomniałam zanotować swój wykon krok po kroku, i potem kolejne dwie bezy nie wyszły mi totalnie, dopiero przy czwartej powtórzyłam sukces, i piąta też wyszła genialna. Teraz czuję się gotowa podzielić ze światem tą recepturą i moimi spostrzeżeniami. Tym bardziej, że długi weekend sprzyja łasuchowaniu. No i owoce mamy już fajne. Truskawki. Przed nami jeszcze maliny, jeżyny, czereśnie, wiśnie …ach! Rozmarzyłam się.

Składniki:

  • 170 g białek w temperaturze pokojowej
  • 250 g cukru pudru
  • 2 łyżeczki soku z cytryny
  • 2-4 łyżeczki skrobi ziemniaczanej
  • 250 g schłodzonego serka mascarpone
  • 250 ml schłodzonej śmietanki kremówki 30%
  • łyżka cukru pudru (opcjonalnie do kremu)
  • owoce w każdej ilości
  • papier do pieczenia, spory kawałek z przygotowanym narysowanym kołem o średnicy 20 cm, silikonowa szpatuła

Jestem osobą z serii: zero waste. Lubię wykorzystywać w kuchni wszystko – nie wyrzucać. Przy okazji pozdrawiam Bartka Nazaruka, perkusistę, który na IG prowadzi fajny profil: zjadam resztki. Kiedy piekę chałki (drożdżowe, z dużą ilością żółtek) już kombinuję jak tu wykorzystać białka. Why? Bo białka przy cieście drożdżowym nie są tak pożądane jak żółtka, dlatego moja beza powstaje trochę z „resztek”.

Co z tą bezą?

Białka w temperaturze pokojowej ubijamy (najlepiej mikserem) do białości ze szczyptą soli. Muszą być sztywne. Total. Wtedy zaczynamy dodawać cukier puder. Po trochu – miksując wytrwale. Nie możemy tutaj przesadzić z miksowaniem. Więc ubijamy ile nam wystarczy sił. Po dodaniu całego cukru najlepiej jeszcze z 3 minuty. Potem dodajemy sok z cytryny. Ja mam dość małe łyżeczki, więc hojnie skrapiam całość wlewając 2 łyżeczki świeżo wyciśniętego soku. Potem sypię 4 łyżeczki skrobi i miksuję wszystko jeszcze minutę.

Gdzieś w połowie miksowania nagrzewam piekarnik do 120 st. C.

Na przygotowany wcześniej papier do pieczenia z zarysowanym kołem o średnicy 20 cm wykładam szpatułą ubite białka z dodatkami. Robię to sprawnie. Nie ma co się ociągać. Wydłużony czas formowania nie służy bezie. Używam tylko silikonowej szpatuły do formowania. wygładzam ciut wierzch. Beza jest dość zwarta i smukła. W czasie pieczenia nieco się spłaszczy i nabierze krągłości. Piekę 30 minut w 120 st. C i potem 3 godziny w 100 st. C. Dzięki temu jest biała (nie spalona), krucha i fajna w środku. 

Spostrzeżenia na temat bezy mam następujące. Wszyscy lubią bezę (hahahaha). Cukier puder jest lepszy niż drobny cukier gdyż dzięki niemu beza nie opada i jest kruchutka. Białka do bezy muszą być starannie oddzielone od żółtek inaczej pomysł ubicia ich …upadnie.

Pieczenie w 120 st. C popłaca, bo w 150 st. C beza niestety pali się lekko.

Fajnie jest upiec bezę na wieczór i pozostawić na przestygnięcia przez noc. Krem natomiast warto ubić dopiero tuż przed podaniem, nie za długo, bo mascarpone lubi zamienić się w masło. Acha, właśnie: śmietankę miksujemy od razu z mascarpone przez minutę – dwie, wykładamy na bezę, potem owoce. Można przyprószyć całość cukrem pudrem albo czekoladą startą na tarce.

Polecam nie dodawać do kremu cukru pudru – beza jest mega słodka i wytrawny krem dobrze z nią współgra.

 

Miłego weekendu!